Ułatwienia dostępu

Świat nie spoczywa na moich barkach
niekupujadoptuj

Gdy dzieci pojawiają się w domu, w rodzinie - wszystko się zmienia. Cały świat przewraca się do góry nogami od organizacji dnia, poprzez priorytety, myśli i plany aż do poglądów. Mówi się, że "tylko krowa nie zmienia poglądów", czy tak jest nie wiem ale wiem, że każdy z nas ma prawo do aktualizacji i często ta ewolucja prowadzi do rozwoju. Nie wszyscy są gotowi by przyznać się do zmiany zdania. Jedni zaprzeczają, inni przyznają się bez wahania. Są tacy, którzy dojrzewają do zmian, i ci, którzy przeżywają nagły zwrot. Taka wolta poprzedzona jest naszymi doświadczeniami. Często świadczy o otwartości i o krytycznym  myśleniu wobec samego siebie. A to jest niesamowita umiejętność wglądu w swoje przeświadczenia. Również wskazuje na pewne refleksje i pochylenie się nad tematem. Z jednej strony, nasze społeczeństwo, neguje jako brak konsekwencji gdy ktoś dokona takiego zwrotu myślenia, z drugiej - mówi się o braku poszerzenia horyzontów gdy ktoś ową zmianę przeprowadzi. Czy to dobrze, czy to źle? Kto to wie?

tęcza

Wracając do dzieci, gdy one pojawiły się w moim życiu, wszystko w głowie mi się poprzestawiało. Zrobiłam się jeszcze bardziej wrażliwa, chciałam zbawić cały świat. Pomagać wszystkim, nie zważając na koszty. Chciałam zmienić świat na lepsze dla pokolenia moich pociech. Skupiłam się na pomaganiu słabszym czyli dzieciom i zwierzętom. Organizowałam półkolonie u siebie przy pomocy urzędu miasta. Brały w nich udział również dzieci z rodzin objętych pomocą gminną. Postanowiłam nadrobić z nimi pewne zaległości edukacyjne. Tam biegałam z mikroskopami, szalkami petriego, lupami. Badaliśmy wodę ze stawu, rośliny, owady. Pokazywałam kolekcje skamieniałości. Uczyłam technik pamięciowych, by szybciej zapamiętywały. Uczyłam jak się uczyć. Gry na refleks, poprawa motoryki etc. Całość wpleciona w zabawę z końmi w tle. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie nasze instytucje. Mimo, że kontrole były zawsze, to wraz z rozwojem mojej bazy pewne instytucje dopatrywały się co chwilę nowych uchybień. W raportach było dobrze. Ale podsumowanie wizyty typu: dobrze byłoby gdyby pani zrobiła jeszcze to czy tamto, zaczynało być coraz bardziej uciążliwe. Wiązało się to z kosztami. Czasami sugerowano przebudowanie, czegoś co kazali zrobić wcześniej. Wariactwo. Gdy sanepid zasugerował wybetonowanie podłoża, a konkretniej - padoku (do dezynfekcji) poległam i zrezygnowałam.

W tym samym czasie, ciągle skupialiśmy się na pomocy zwierzętom. Konie, psy, koty, zwierzęta leśne. Ślepe, głuche, z paraliżem, chore. Ciągle wydawane pieniądze na kliniki, badania, operacje (kręgosłupa, kolki, oczu itp), leki, sprzęty, inhalatory etc. Napomnę, że całe leczenie i utrzymywanie tych zwierząt jest tylko i wyłącznie z naszych źródeł, nie jesteśmy fundacją, nie zbieramy pieniędzy. Pracujemy na to sami. Aż zarzucono mi, że nie dbam o zwierzęta. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Zaprosiłam ekspertów, by sprawdzili, co robię nie tak. Może popełniam błędy, których nie jestem świadoma? Fundacja, która mi to zarzuciła nie pofatygowała się, żeby to sprawdzić, powiedzieli, że dostali na mnie materiały. Po wizytacji okazało się, że wszystko jest ok. Zwierzęta mam chore bo właśnie takimi się zajmuję i raczej nie mają szans na cudowne ozdrowienie. Usunięte oczy nie odrosną, zwyrodnienia się nie cofną, jak jest z RAO sami wiecie, serduszka cudownie się nie naprawią i tego typu historie. Nie chcę wnikać jakie były i przyczyny i skutki całej tej przygody, bo jeszcze weszła tam sprawa szantażu, co mnie przestraszyło konkretnie. Jest to dla mnie bolesny temat, bo jeszcze nikt, nigdy tak mnie nie pomówił. Teraz kropla się przelała. Świat nie leży na moich barkach. Nie muszę go zbawiać. Nie zamierzam już pomagać żadnej fundacji, bo mam spore zastrzeżenia do ich działalności. Nie zamierzam brać nowych poważnie chorych zwierząt. Zostawiam to fundacjom.

Sporo czasu upłynęło zanim zdałam sobie sprawę z tego, że pomoc w takich okolicznościach jest ponad moje siły. Gdy człowiek z chciwości jest w stanie posunąć się do podłości ja nie zamierzam  podnosić tej rękawicy. Sensacje, skandale, szantaże - ja nie podnoszę tej rękawicy.

Do tej pory byłam dumna z naszej działalności i zaangażowania w lepszy świat. Teraz jednak zdaję sobie sprawę, że na niektóre rzeczy jestem za słaba. Jestem zbyt słaba, by udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Jestem zbyt słaba, by walczyć z ludźmi. Ja nie potrafię walczyć a przedewszystkim nie chcę.Takie rozwiązania zawsze niosą za sobą ofiary. To nie mój styl, nie mój poziom. Jest i dobra strona takich historii. W takich chwilach doceniam wagę rodziny i przyjaciół. To jak wspieramy się razem, to jak istotni jesteśmy dla siebie - jest bezcenne. Po raz kolejny pałam wdzięcznością, za moją cudowną rodzinę i za wspaniały związek. Za Marcina, dzięki któremu czuję się jak księżniczka. Za to, że przy nim mogę się rozwijać. Za ogrom miłości i za to, że w największym bagnie jest on moim światełkiem w tunelu. I wierzę w to, że wszystko jest po coś. Nie od razu jestem w stanie zrozumieć, bo targają mną emocje. Ale wiem, że w swoim czasie pojmę jaką to daje mi lekcję. Być może to jest znak, że czas odpuścić, skupić się na sobie. Świat nie spoczywa na moich barkach...

Argo Horse

ul. Łąkowa 23,
64-820 Szamocin,
woj. wielkopolskie, Polska

+48 503 555 336
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

NIP: 7661002867
REGON: 570222992

Pozostańmy w kontakcie

Obsługa klienta


InPost_PeyU

Copyright © 2022 by argohorse.pl | Wszelkie prawa zastrzeżone.