Rutyna to pęta dla naszych możliwości
Praca, dom, dzieci, trening, książka i znowu, praca, dom, dzieci... Dzień za dniem, tydzień za tygodniem... I tak ciągle, i tak wciąż. Tak żyjemy sobie jak w "Dniu Świra" i nic się nie zmienia. Spotykam ludzi, którzy narzekają na swoje życie, na codzienne obowiązki, które przecież trzeba wykonać. Najprościej jest powiedzieć - zmień to. Ale jak? Jak zmienić jeżeli mam rodzinę wobec, której mam obowiązki? Jak zmienić jeżeli są czynności, które muszę codziennie wykonać? Czy taka zmiana jest możliwa? Ano tak. I wcale tu nie chodzi, żeby nie wykonywać obowiązków ale żeby wytrącić się z rutyny. Małymi krokami dążyć do przeobrażenia nudnej codzienności w fascynujące życie. Jak tego dokonać? Od myśli. Myśl jest początkiem wszystkiego. Jest procesem polegającym na skojarzeniach i wnioskowaniu sięgającym do naszej pamięci. Myśl nie jest faktem, jest tylko naszą interpretacją, na którą wpływ mają nasze przeszłe doświadczenia. Jest ona również punktem w łańcuchu zależności takim jak sytuacja - myśl - emocja - ciało - reakcja.
Każdą zmianę w życiu inicjujemy my sami. Nic z przypadku nie powstaje. Nic samo z siebie się nie zadzieje. Potrzebna jest intencja wyrażona w myślach. Zważywszy na to, że nasze myśli w ponad 90% są takie same jak te z dnia poprzedniego, to już mamy pierwszy znak dlaczego nic się w naszym życiu nie zmienia jakoś spektakularnie. Tu zaczyna się ciężka praca. Po pierwsze musimy zauważać nasze myśli automatyczne. Czyli takie, które wdzierają się w nasz umysł z poziomu podświadomości. Z racji tego, że są to myśli automatyczne, to działają one nawykowo podczas wyłączenia świadomości. Nie koncentrujemy się na chwili w której taka myśl wpada nam do głowy tylko reflektujemy się w trakcie jej trwania, że się pojawiła. My wtedy często poddajemy się jej wpędzając się w odpowiedni nastrój. Nawet reżyserujemy sobie w głowie ewentualny dalszy przebieg sytuacji, którą sobie wyobrażamy nasze reakcje i dialogi. Tak chcąc nie chcąc, powielamy kiepski nastrój z dnia poprzedniego a przy okazji nie poświęcając się nowym, twórczym myślom pozbawiamy się szansy na zmiany. To myśl ma wpływ na nasze emocje. Jeżeli nasze myśli kręcą się ciągle wokół zdarzeń, które już się wydarzyły, przestajemy kreować naszą przyszłość. W takim przypadku stajemy się aktorem naszego życia a nie reżyserem. Nie tworzymy, nie inicjujemy, nie spełniamy marzeń.
Swoją drogą kiedyś słyszałam, że starość zaczyna się wtedy, kiedy więcej czasu poświęcamy wspomnieniom niż planom.
Jak już złapiemy myśl automatyczną, jak ją zauważymy, mamy wybór co z nią zrobimy. Albo jej się poddamy i popłyniemy w historię zapoczątkowaną myślą ( tzn. rozkminiamy jak mogliśmy się zachować w danej sytuacji, co odpowiedzieć, co wygarnąć) lub ją odpuszczamy. Nie dziękuję, nie teraz. Nie chcę poświęcać swojego czasu na coś co już się wydarzyło. Nie jestem w stanie tego zmienić, bo to jest przeszłość. Każda chwila poświęcona na rozdrabnianiu przeszłości jest chwilą straconą. Zaraz po zorientowaniu się, że to jest myśl z serii " zepsuję Ci nastrój", należy ją odpuścić. Ja wyobrażam sobie, że zamykam ją w bańce mydlanej i pozwalam jej odlecieć. Wtedy przekierowuję koncentrację na kształt bańki, kierunek i wysokość lotu, a to nie psuje mi humoru. Mało tego jestem dumna, że zwiększa się moja uważność i coraz szybciej reflektuję się, że po mojej głowie biegają niechciane myśli na automacie. A, że umysł nie lubi próżni to szybko zajmuję go przygotowanymi wcześniej scenariuszami jakimi mógłby się zająć. Wrzucam mu wtedy jednego z kilku gotowców, czyli plany na przyszłość, marzenia. Jednym z nich to jest mieć domek nad jeziorem w lesie, oczywiście z dala od ludzi i cywilizacji. Następnie rozpływam się w wyobrażeniu takiego miejsca. Wyposażam i urządzam w głowie taki domek i poddaję się towarzyszącym przy tym miłym emocjom. Albo reżyseruję swój kolejny wykład, czy spotkanie. Unoszę się na emocjonalnym flow planując każdy szczegół i to poprawia mi nastrój i podnosi energię.
Mimo, że brzmi to jak prosty przepis, to łatwe to nie jest. Musimy stawić czoła naszym nawykom, które budowaliśmy latami. Nawyki ciężko się zmienia a w zasadzie zastępuje innymi, lepszymi dla nas. Hipokamp potrzebuje ładnych kilku miesięcy aby wytworzyć nowy nawyk, w międzyczasie będzie nas ściągał z naszej nowej drogi. Jemu będzie niewygodnie, będzie potrzebował 6 razy więcej energii niż przy starym nawyku. Nie od razu będzie mógł go robić na automacie i to będzie przeszkadzało. Wykorzysta każdą sposobność, żeby wbić się w stare tory i oddalić nas od zmiany. Dlatego potrzebujemy dużo uważności i koncentracji na celu. Zmiany prowadzą nas do rozwoju i nadają sens naszemu życiu. Trochę się ich boimy, bo to oznacza wkroczenie w niewiadome. Wyjście ze strefy komfortu w coś nowego. Ale warto, warto dla wysokiej jakości życia. Ralph Waldo Emerson powiedział: " Głupia stałość jest ulubieńcem ciasnych umysłów". Pomyślcie o tym.