Pojęcie karmy
Z racji wykonywanego zawodu i prowadzenia różnych działalności, niemalże codziennie poznaję nowych ludzi. Niektórzy z nich przenikają do mojego środowiska, myślę, że jest to normalne. Ja z moją rodziną mamy serce na dłoni, także ludzie wiedzą gdzie mogą się wyżalić, gdzie zwrócić o pomoc. Pomagamy. Pomagamy bo tak należy. To buduje nam dużo dobrej energii i poczucie dobrze przeżytego życia. Czasami jednak się zdarza, że jak grom z jasnego nieba spadnie na nas cios, ze strony, której się kompletnie nie spodziewamy. Przez fakt, że możemy patrzeć w lustro z podniesionym czołem to rozczarowanie szybko mija i dalej skupiamy się na życiu codziennym. Na teraźniejszości, bo to na nią mamy wpływ i to ona kształtuje jakość naszego życia. A co z osobami od których doznajemy krzywdy? Nic. One same się odcinają, bo nie potrafią, nie stać ich, na kontynuowanie znajomości, gdzie są świadomi swoich czynów. Takie osoby unikają nas, chowają się po kątach i żyją w niepokoju i na niskich poziomach świadomości. Dzieje się tak dlatego, że spotyka ich karma. Co to jest karma? Karma na zachodzie uważana jest za karę lub nagrodę. Tak nie jest, ponieważ karma to działanie. Działanie, które niesie za sobą konsekwencje.
Takich konsekwencji mamy dwa rodzaje. Konsekwencje zewnętrzne, kiedy to spotykają nas takie następstwa jak kara więzienia, zemsta innych osób czy premia w pracy lub pozytywne wydarzenie, na które pracowaliśmy. One mogą ale nie muszą nastąpić. Możemy uchylać się od zapłaty mandatu lub w inny sposób unikać konsekwencji prawnych. Te dobre z reguły przyjmujemy, bo nie ma sensu się przed nimi bronić. Są też konsekwencje wewnętrzne i tych już nie sposób uniknąć. To jest skutek naszych działań, który odczuwamy w środku. Poprzez nasze emocje, nastrój a co za tym idzie jakość życia. Super jest jak emocje wznoszą nas na wyżyny a nasz nastrój dostraja wydarzenia życiowe do naszych marzeń. Jesteśmy pewni siebie i zadowoleni z życia. Potrafimy patrzeć ludziom w oczy. Los nam sprzyja i doświadczamy pokłosia szczerych intencji i bezinteresowności. Nie ma tu działania dla zaspokojenia swoich potrzeb. Nie ma działania skoncentrowanego dla zysku, dla korzyści. Gorzej gdy działamy z poziomu ego, które służy podtrzymywaniu fałszywej iluzji tożsamości "ja". Czyli utrzymywaniu w mocy pakietu błędnych myśli i koncepcji życiowych. Wtedy, gdy krzywdzimy innych z powodu niskich pobudek takich jak chciwość, niska samoocena, nienawiść, z chęci ugrania czegoś dla siebie kosztem innych. Gdy utożsamiamy się ze swoim ego, swoim ja, nie mamy połączenia z otoczeniem z innymi ludźmi. Ważne jest żebym to ja miała korzyści i żeby mi było dobrze, nawet kosztem innych. Muszę dbać o siebie i wyrwać więcej niż inny. To jest pewna ignorancja i brak zrozumienia, jak życie powinno wyglądać. To jest odarcie się z zasad etycznych i moralnych. I na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że wszystko jest ok. Taka osoba, może korzystać z życia, czerpać z krzywdy innych. Jednak jest tu pewien haczyk.
W sytuacji, gdy rezultatem naszych działań są przykre wydarzenia dla innych (a dla nas jest to zaspokojenie swojego ego), doświadczamy również konsekwencji wewnętrznych. W takim przypadku doznajemy wyrzutów sumienia, spadku nastroju, poczucia lęku. Nie potrafimy spojrzeć w oczy. Czujemy się źle. Nie jesteśmy sami w stanie się oszukać i to nas dopada. Możemy spróbować zagłuszyć sumienie poprzez takie zachowania jak udawanie, że jest ok. Ale to tylko na zewnątrz. W skrajnych wypadkach osoby ratują się skłaniając ku nałogom. Nie potrafimy nawiązać długoterminowych, wartościowych i zdrowych relacji partnerskich. Wydaje nam się, że możemy przed tym uciec ale to tylko iluzja. Przed sobą nie da się uciec. I zaczyna się taniec na kiju. Zaburzenia snu, jedzenia i szereg komplikacji, które w takich przypadkach są pokłosiem naszego zachowania. To natomiast prowadzi do wzmocnień takich zachowań. Ponieważ, już w siebie nie wierzymy. Mamy pogardę dla siebie i działamy ciągle z niskich poziomów świadomości. To prowadzi do coraz częstszych takich zachowań, wręcz nawykowych. Zaczyna wyłączać się świadomość i przestajemy realnie patrzeć na świat. Zaczynamy wierzyć w argumenty, którymi staramy się zagłuszyć sumienie. Ale jedno się nie zmienia - brak spokoju.
Przez to rzucamy się jak pchla na grzebieniu atakując bądź raniąc każdego, który według nas jest zagrożeniem. Zagrożeniem naszego ja, które warunkujemy od czynników zewnętrznych. Jakość naszego życia jest coraz gorsza. Nie potrafimy dostrzec dobrych rzeczy, bo koncentrujemy się na tym co tworzymy - na złych. Wydaje nam się, że to cały świat jest przeciwko nam. Tak naprawdę to my jesteśmy przeciwko światu, który kręcić się będzie z nami i bez nas. Światu to jest obojętne, co sobie robimy. Bo my to nasz świat, zbieramy takie owoce jakie posialiśmy nasiona. Oczywiście można wyjść z tego błędnego koła ale do tego potrzeba wyższych wartości i pracy. Trzeba przyznać się do błędu, przeprosić i zadośćuczynić jeżeli jest to możliwe. Nie po to by załatwić sobie wybaczenie, bo to jest znowu z pozycji ego, tylko po to, by załagodzić skutki tego co się zrobiło innym. Następnym razem potrzebna jest refleksja, by nie zachować się podle i nie poddać nawykowemu zachowaniu.
Spotykam ludzi, którzy od czasu do czasu mnie i moją rodzinę ranią. Ja wiem, że to co robią to ich ciężar nie mój. Odróżniam ich przez to, że nie są zdolni do merytorycznej rozmowy, nie potrafią patrzeć w oczy, wstydzą się. Jak zwracają się twarzą to z grymasem i złością. Ale to oni sobie robią, nie nam. Nie mówię, że są to chwile przyjemne dla mnie ale wsparcie od rodziny i prawdziwych przyjaciół rekompensuje mi ten chwilowy dyskomfort. Szkoda mi takich ludzi, bo nie są świadomi tego, że karma to działanie, którego konsekwencje wpływają na nasze życie. Życzę Wam byście byli bezinteresownie dobrzy.