Ułatwienia dostępu

O traktowaniu młodych w stajniach

Długo szarpałam się z myślami jakim tematem zająć się tym razem. Mam ich sporo, ale moje myśli ciągle kierowane były w stronę sytuacji z ostatnich dni. Mój blog ma na celu motywować, szukać rozwiązań i pomagać a nie krytykować. Przez krytykę nie wiele można zmienić, największych  zmian można dokonać dając dobry przykład. Nie chcę potępiać ani wytykać nikomu jego zachowań jednak są momenty, że ręce opadają. Po raz kolejny zdarzyło się tak, że wypuściłam uczniów w świat. Czas wakacji, wiadomo dużo ofert pracy dla koniarzy. Jest to dobra okazja, żeby podreperować sobie budżet oraz nabyć nowych doświadczeń. Tajemnicą nie jest, że jeżeli ktoś jest uczniem w mojej stajni, to pracujemy tu w zgodzie z normami etycznymi traktując konie podmiotowo. Nawet  szkolenia, które się u mnie odbywają z osobami zapraszanymi z zewnątrz, są zgodne z moim kierunkiem nauki i podejściem do braci mniejszych. W związku z tym, uczniowie nie mają zbyt dużego porównania jak to wygląda w innych miejscach. Z kolei uczniowie z Technikum Hodowli Koni mają większe możliwości. Pochodzą z różnych stron Polski, różnych stajni i wyjeżdżają na praktyki w różne miejsca. Miejsce praktyk sugeruję raczej w zgodzie z dobrostanem zwierząt i dużą szansą na prawidłowy rozwój ale tu uczniowie mają już swój wybór, ostatnie zdanie należy do nich. Przez co, mają większe możliwości zobaczenia jak jest w innych miejscach. Ale to tylko szkoła a praktyki nie trwają długo.

Jednak gdy idą do pracy kierują się głównie wysokością zarobku i tu następuje wielkie zderzenie z rzeczywistością. Oferty są naprawdę atrakcyjne, wiedząc, że na rynku pracy ciągle brakuje chętnych, kompetentnych i rozsądnych ludzi w tej działalności. Tu się pochwalę w imieniu naszego Technikum Hodowli Koni w Gołańczy, że niemalże w każdym miejscu gdzie byli nasi uczniowie dostawali propozycję pracy. Zapotrzebowanie jest znaczne.

 Ja staram się uczyć współpracy z końmi w zgodzie z jego dobrostanem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa zarówno dla konia jak i dla jeźdźca. Okazuje się, że z tym dobrostanem to ciągle na bakier. Mimo tego, że coraz częściej poruszana jest ta kwestia, to świadomość w stajniach ciągle jest na dość niskim poziomie. I tu zaczynają się schody dla młodego pracownika. Jak się głośno odezwie, to w najlepszym wypadku nikt go nie słucha. W najgorszym spotyka się z ogromną krytyką, poniżeniem i lekceważeniem. Co taka młoda osoba ma zrobić? Sama słyszę te pędzące myśli przez głowę: " Odpuścić i pracować dalej tak jak każą?", a może " nie zgadzać się bo tu chodzi o zwierzęta?", albo " Ile warta jest zdrada siebie?", " To nie ma sensu oni tak niczego nie zmienią", " Czy jest możliwy kompromis?", "Czy pieniądze są wystarczającym powodem do konformizmu?"...

Pamiętamy ciągle z tyłu głowy, że ten cały spór tak naprawdę nie toczy się o rzeczy martwe lecz o żywe, czujące i myślące stworzenia. Tu chodzi o konie. No i zaczyna się taniec na kiju, czy trenować konie na patentach, czy nie? Moi uczniowie mają świadomość, że to niczego nie daje. Przy próbie wytłumaczenia, że efekty są pozorne, że prowadzi to do kontuzji, słyszą, że to jest tylko akademickie gadanie. Z drugiej strony wiemy, że to jest duży dyskomfort jak do otoczenia wchodzi osoba, która się wymądrza. W dodatku dużo młodsza.

Tak może to wyglądać z punktu widzenia opiekunów stajni: przychodzi bardzo młode dziewczę, (wprawdzie z kilkuletnim doświadczeniem ale jakby to nie jest ważne w obliczu młodego wieku) i prawi swoje teorie. Powszechne jest, że nikt nie słucha tego co ma do powiedzenia.

Patenty to jedno ale tu druga sytuacja: koń na jazdę idzie z bolącą nogą. Na jazdę rekreacyjną nie na rehabilitację. Młody pracownik widzi, że koń skraca na lewy tył. Co robi starszy stażem pracownik? Bierze konia na lonżę i przegania go z wiadomym skutkiem, że niby ma się rozchodzić, zadziałać przeciwbólowo czy regeneracyjnie... Nie wiem, nie znam się. Co ma zrobić "młody"? Jak przy kliencie zwrócić uwagę na cierpienie konia? Później wraca taka osoba do domu znerwicowana, sfrustrowana w głowie pełno sprzeczności i jeszcze więcej pytań. Kiedy reagować i jak? Kiedy tupnąć nogą, gdy nikt nie słucha? Próby rozmowy spełzają na niczym, ponieważ nie jest to godny rozmówca z racji wieku. Nikt nie bierze jej na poważnie, bo wymagałoby to przyznania się do błędu a to graniczy z niemożliwością wśród niektórych ludzi. Bywa tak, że są osoby tak okopane w swoich poglądach, że nawet nie próbują spojrzeć inaczej i nie starają się posłuchać innych. Ot takie doświadczenia młodych ludzi podczas wejścia w dorosły świat koniarzy ale czy tylko koniarzy?

Czy nie jest tak, że czasami nie słuchamy tylko dlatego, że ktoś jest od nas młodszy i tylko dlatego, że nam się wydaje, że jeżeli ma mniej doświadczenia to wiedzy nie ma? Czasami warto posłuchać nowych poglądów i innego spojrzenia. Ja osobiście wiele czerpię z wizji moich sztubaków. Warto czasami wyjść ze swojej strefy komfortu i zagłębić się w temat z innej perspektywy. Przecież na tym polega życie, na ciągłym rozwoju. A wystarczyłoby pozwolić im próbować. Później porównać, przedyskutować, dawać rozsądne argumenty, dopuścić do głosu i wypracować dobre rozwiązanie. Czasami też warto zastanowić się nad tym, że bardzo dużo fajnych pomysłów mają właśnie młodzi ludzie nieskażeni konformizmem. Nie mówię, że zawsze mają dobre wizje ale my jako osoby doświadczone nieco bardziej, nie możemy bać się konfrontacji. Jeżeli wiem lepiej to przecież mam narzędzia do wytłumaczenia swoich racji. Mam jak udowodnić swoje przesłanki.

Młodzi ludzie przychodzą do zawodu pełni zapału i chęci (to się tyczy wszystkich zawodów - młodzi nauczyciele, lekarze, instruktorzy). Pełni motywacji do pracy, empatyczni chcący zmieniać świat. Dlaczego im to nie wychodzi? Może dlatego, że my dorośli nie pozwalamy im pracować tylko każemy im się ciągle bić z naszymi poglądami. Może dlatego, że ich nie wspieramy w rozwoju, doświadczaniu i szukaniu swoich dróg. Czyż wypalenie zawodowe nie bierze się, między innymi, z ciągłego powtarzania tego samego? Czy tak musi być? Ile można bić głową w sufit, gdy my dorośli dajemy obciążniki? I skąd u nas to czcze gadanie o wsparciu i normach, jak praktyka wygląda zupełnie inaczej. Mamy usta pełne frazesów a czyny idą innym torem.

Argo Horse

ul. Łąkowa 23,
64-820 Szamocin,
woj. wielkopolskie, Polska

+48 503 555 336
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

NIP: 7661002867
REGON: 570222992

Pozostańmy w kontakcie

Obsługa klienta


InPost_PeyU

Copyright © 2022 by argohorse.pl | Wszelkie prawa zastrzeżone.