Handel uczynkami
Troska o dobro innych bez oczekiwań profitów dla siebie jest moralnie uzasadnionym procesem. Każdy z nas ma w otoczeniu ludzi, którzy wyróżniają się bezinteresowną pomocą innym. Motywów takiego zachowania naukowcy doszukują się na wielu płaszczyznach takich jak: ewolucja, psychologia społeczna, kultura/religia czy rozwój jednostki. Niektórzy psychologowie dopatrujący się przyczyn w ewolucji przyjmują założenie, że owych zachowań należy wietrzyć w doborze grupowym. Grupa, w dawnych czasach, miała ważne znaczenie dla jednostki. Często decydowała o przetrwaniu. Chroniła przed wrogami, pozwalała wspólnie pozyskiwać pokarm przez uprawę roli, czy podczas polowań. Dlatego tak ciężką karą była banicja w różnej formie (wieczysta, czasowa) i nazwie (relegacja, deportacja). Zdecydowanie większe szanse na przetrwanie miały grupy, które żeby istnieć kierowały się pewnymi regułami, m.in. wzajemnej pomocy.
Choć funkcjonuje i w naszej kulturze pojęcie altruizm, to nie jestem pewna, czy jest on tym czym go definiujemy. Altruizm bowiem jest bezinteresowną formą pomocy innym. Czy aby taka pomoc w ogóle istnieje? Czy nie jest to w pewnym stopniu utopia? Z wyników badań wiemy, że wspieranie osób w potrzebie wynika w dużym stopniu z czysto egoistycznych pobudek. Pierwszą korzyścią jaką mamy jest podniesienie swojego nastroju i samooceny. Kolejna realna korzyść to uniknięcie wyrzutów sumienia, gdybyśmy nie podali pomocnej dłoni. Po takich czynach zyskujemy uznanie i wywieramy dobre wrażenie na otoczeniu. Natomiast w chwili gdy nam się powinie noga, oczekujemy wzajemności i wsparcia od osób, którym wcześniej my pomogliśmy. Nie zawsze tak jest, ale się zdarza. Często pomagamy innym nie z dobrego serca, ale dlatego, że dzięki takiemu postępowaniu możemy coś zyskać. Znowu naukowcy dowodzą, że pomoc innym jest bardzo dobrym sposobem na nasz stres, skutecznie ściąga z nas napięcie. Wypełnianie swojej głowy problemami innych ludzi działa uspokajająco. Kolejna sprawa to, jeśli ludzi dręczą wyrzuty sumienia, to chętniej proponują swoją pomoc, aby zmniejszyć poczucie winy lub odbudować pozytywny obraz siebie samego. W związku z tym, że krzywdzenie zostawia w nas dewastujący efekt, czasami staramy się wybielić przez pomaganie innym. Wtedy taka empatia może nas porwać na dobre, w zależności jakiego kalibru grzechy chcemy odkupić.
Nie raz spotykaliśmy się z takim postępowanie przez bohaterów w literaturze. Ukazana była ich przemiana a może nawet oświecenie. Mi się wydaje, że po prostu dopada ich karma, której nie mogą dźwignąć i dla zagłuszenia płaczu sumienia, porywają się z "altruizmem". Ale to niczego chyba nie zmieni, bo ciągle patrzą w to samo lustro i widzą tam siebie, tylko siebie. Przy okazji rzucają się w taki wir pomocy, że zatracają w tym siebie i swoje potrzeby. Także, takie to bezinteresowne. Jeśli ludzie odczuwają przygnębienie, także często angażują się w pomoc ze względu na możliwość uzyskania wewnętrznych gratyfikacji. Kiedy pomagamy? W grupie nam raźniej, jeżeli widzimy, że ktoś już pomaga, chętniej się przyłączamy do akcji.
Jest i druga strona medalu. Czasami chęć pomocy jest silniejsza niż jej sens. Zdarza się, że ze względu na niski poziom samooceny chcemy pomóc bez zastanowienia. Nie dość, że takie zachowanie może umniejszać osobie obdarowanej to czasem może zaszkodzić. Zdarza się, że przez wtrącanie się w nie swoje sprawy, przysporzymy tylko kłopotów. Czytałam kiedyś jak zrobiono zbiórkę ubrań dla ofiar pożaru. Zostali dosłownie obrzuceni niepotrzebnymi przedmiotami od "darczyńców". Nie dość, że sami mieli problem z mieszkaniem to jeszcze nie mogli się uporać ze stertą "podarunków".To tak jak ze zbiórką karmy dla psów w schronisku, darowane często są takie, które nie nadają się do jedzenia i pracownicy mają dodatkowe utrapienie.
Tu nasuwa się pytanie czy altruizm jest bezinteresowny?
Kiedyś wydawało mi się, że tak. Ba! Nawet myślałam, że moja pomoc ludziom i zwierzętom właśnie taka jest. Teraz już wiem, że coś sobie tym załatwiałam. Może chciałam uwagi? Może uznania? Teraz już z tego wyrosłam. Z chęci uznania rzecz jasna nie pomocy, chociaż i ona się zmieniła. Staram się ocenić czy jestem w stanie pomóc i czy jest sens, bo niestety czasami nie ma. Staram się też pomagać bardziej z głową, żeby trafiała w sedno a przede wszystkim, żeby nie była kosztem mnie. W myśl opowiadania o pasażerach samolotu, kiedy to trzeba najpierw zadbać o siebie i sobie założyć maskę z tlenem, patrzę w tej chwili najpierw na cenę. Cenę emocjonalną, czy jestem w stanie to unieść i cenę za czas, czy nie traci na tym moja rodzina. Mimo wszystko staram się być tą kobietę, która poprawia koronę innym.