Gdy głowa płata figle
Czasami bywa tak, że nasz wspaniały umysł żyje własnym życiem daleko od rzeczywistości. On postrzega świat z perspektywy swoich doświadczeń i według swojej kalki skonstruowanej poprzez mechanizmy obronne. To ma służyć naszej obronie, również obronie (a być może przede wszystkim) naszego ego. Z ewolucji wynika, że jesteśmy dość mocno skoncentrowani na potencjalnych zagrożeniach. To kiedyś pozwalało nam przetrwać. Jest mały haczyk tej koncepcji, dzisiaj już nie mamy takich zagrożeń jak w czasach gdy mieszkaliśmy w jaskiniach. Dzisiaj gross niebezpieczeństw istnieje tylko w naszym umyśle. Zastanawialiście się może, ile razy zdarzyło się coś strasznego czego się obawialiście? Pewnie niewiele. Czasami obawiamy się wsiąść do samolotu mimo wiedzy, że statystycznie jest to najbezpieczniejszy środek transportu. Za stroną Laboratoryjnie.pl "Jeśli chodzi o latanie to w 2017 roku zginęły 44 osoby, a w 2018 821 osób. Biorąc pod uwagę wypadki drogowe, w których ginie aż 1,35 mln osób rocznie te ilości są niewielkie..."
Potrafimy obawiać się oceny innych osób. Takie zjawisko może towarzyszyć nam, gdy staramy się spełniać oczekiwania innych. Albo gdy nam się tylko wydaje, że takie oczekiwania inni wobec nas mają. Gdy robimy coś ze względu na siebie to naprawdę nie jest istotna opinia innych na ten temat.
Tylko my sami możemy być zadowoleni bądź nie z naszej pracy. Gdy napotkamy na problem dajemy sobie na niego przyzwolenie, bo wiemy, że to pobudza naszą kreatywność i zmusza do szukania innych rozwiązań. Podchodzimy zadaniowo i z entuzjazmem, bo daje nam to rozwój. Ale takie zadania muszą być zmotywowane wewnętrznie, pochodzić od nas samych. Zależy to od naszego nastawienia, czy robimy to dla siebie, czy by udowodnić coś światu.
Obawiamy się konfrontacji z innymi, np. z szefem. Jakie realne zagrożenie dla nas niesie zderzenie z pracodawcą przy różnicach poglądów na sprawę? Co takiego może się wydarzyć? W najgorszym wypadku będziemy musieli zmienić pracę, bo przecież życia nie stracimy. Nie zabije nas. W dzisiejszych czasach mamy bardzo dużo perspektyw na ścieżkę zawodową i już inaczej na nią patrzymy. Nie jak ludzie z pokolenia BB czy X, którzy trzymali się jednej profesji przez całe życie. Co za tym idzie bardzo boimy się zmian. Boimy się zaufać nieznanemu. Wyjść ze strefy komfortu na przeciw niesprecyzowanemu. Pokopmy w tym głębiej. Jeżeli w większości przypadków nie stracimy życia, najcenniejszego daru który mamy, to co jest jeszcze tak istotne, czego straty się obawiamy? Może utraty dóbr materialnych? Może relacji społecznych?
Zajrzyjmy do piramidy potrzeb Maslowa.
Według Maslowa: na samym dole piramidy znajdują się potrzeby fizjologiczne, takie jak np. sen, głód czy pragnienie. Wykluczając skrajne przypadki jak wojna, osoby w kryzysie bezdomności, to większość z nas ma takie potrzeby zaspokojone. Mamy również szereg państwowych instytucji, z których pomocy można skorzystać by tę potrzebę zaspokoić.
Potrzeby bezpieczeństwa, czyli poczucie stabilizacji, posiadanie własnych czterech kątów. Większość z nas w naszym kraju również ma tę potrzebę zaspokojoną. Wiem, że w życiu różnie bywa ale wierzę też, że mamy na to istotny wpływ.
Następne potrzeby, to potrzeby przynależności – nawiązywanie kontaktu z innymi ludźmi, odczuwanie miłości czy przyjaźni. Jeżeli w tej kwestii jest problem to przy odrobinie chęci możemy nad tym popracować - jest do zrobienia. Drugie miejsce w hierarchii potrzeb Maslowa zajmują potrzeby uznania, czyli zdobycia odpowiedniej pozycji i w tej kwestii zaczynają się wątpliwości. Nie każdy potrzebuje uznania od innych, ale każdy potrzebuje szacunku ( na który, również sami pracujemy) i poczucia wysokiej własnej wartości. Praca nad samooceną i poukładanie klapek w głowie dobrze się sprawdza.
Najwyższa i najważniejsza jest z kolei potrzeba samorealizacji, to znaczy zaspokajanie swoich ambicji. Jest do osiągnięcia dopiero po "zdobyciu" poniższych stopni z piramidy Maslowa. Samorealizacja jest pracą nad sobą, rozwojem i doskonaleniem. Jest to coś co się nie kończy.
To czego się obawiamy? Na większość zdarzeń jest rada. Większość z nich nie pozbawia nas życia. To nasza głowa dorabia teorię do różnych sytuacji. To ona obawia się wyimaginowanych zagrożeń. Bo to ona "uważa", że jest to dla naszego bezpieczeństwa. W taki sposób nas "chroni". Całkiem nie ważne dla niej są, konsekwencje. Nasz stan emocjonalny, nasze decyzje, nasz nastrój i jakość życia. Kiedy mamy lęki, które nie są adekwatne do sytuacji? Prawdopodobnie wtedy, gdy nie mamy kontroli i się na to nie godzimy. Gdy nie mamy kontroli, sprawczości nad osobami, sytuacjami. Na takie zdażenia możemy reagować różnie od ataku po wycofanie. Warto zwrócić na to uwagę, zanim przerodzi się w poważne zaburzenia lękowe. W normalnej codzienności, gdy jest to na poziomie lekkiego dyskomfortu, powinniśmy być bardziej uważni. Dać sobie czas na przemyślenie, czy owy lęk jest realnym zagrożeniem. Czy mamy w danej kwestii sprawczość? Czasami wystarczy zaufać, zaufać, że samolot nie spadnie mimo, że nie mamy nad nim kontroli. Zdać sobie sprawę, że nie na wszystko i wszystkich mamy wpływ. Tego Wam życzę, dystansu i umiejętności odpuszczenia.