Ułatwienia dostępu

Dobra i zła wiadomość

Spotykam ludzi, na swojej drodze którzy uważają się za życiowych pechowców. Pracuję w kilku zespołach z ludźmi w różnych branżach. Mam niektóre osoby w otoczeniu zawodowym, które cierpią na ciągłe dolegliwości. Czasami mam wrażenie, że Polacy lubią licytować się kogo, co gorszego spotkało. I ich to naprawdę spotyka. Jednak po przemyśleniu doszłam do wniosku, że mnie też takie sytuacje od czasu do czasu dotyczą. Jest tylko jedna różnica. Ja się na nich nie skupiam, nie są one w centrum mojego zainteresowania. Nawet doszło do tego, że czasami nie zwracam na nie w ogóle uwagi.  Kiedyś zorientowałam się, że dokucza mi lekki ból palca od stopy. Przypominałam sobie o nim w czasie mycia, kremowania stóp czy ubierania skarpetek. Palec spuchł, zrobił się siny, paznokieć zszedł i po pewnym czasie się zagoił. I pojęcia nie mam w co uderzyłam. Kiedy? A może koń mnie nadepnął? Nie zwróciłam kompletnie na to uwagi. To było nie istotne. Nie koncentruję się na niedogodnościach, ignoruję je. Wtedy mniej bolą albo w cale. A czasami udaje mi się przekuć je w coś całkiem fajnego.

Tinker wąs

Kiedyś zdarzyło mi się, że potwornie spóźnił się mój pociąg. To było kilka godzin obsuwy a ja w nocy miałam gdzieś wylatywać. Na szczęście nie lubię robić nic w pośpiechu ( dlatego daję sobie rezerwę czasową) i  zarezerwowałam sobie pokój w hotelu, by spokojnie zdrzemnąć się a następnie w nocy wyruszyć na lotnisko. Inni planują podróż co do minuty i to opóźnienie pokrzyżowało dosyć mocno plany moim współpasażerom z pociągu. Było nerwowo w przedziale. Mi to nie zrobiło krzywdy, poza dupogodzinami w pociągu.  Ale przez to znalazłam czas na przeczytanie książki " Człowiek w poszukiwaniu sensu" V. Frankla (polecam), później złożyłam reklamację i otrzymałam zwrot części kosztów za bilet. Pasowało. Na samolot zdążyłam, książkę pochłonęłam i jeszcze grosik wpadł. Czy miałam powody do narzekania? Nie koniecznie.

To samo z końmi. Odkąd medytuję i wyciszyłam swój umysł, staram się wszystko zaplanować, przewidzieć, ułożyć plan "b". Ale, ale nie przywiązuję się zbyt mocno do planów. Nie dzieje mi się krzywda jak coś nie wyjdzie. Trening z którymś koniem czasami nie idzie po mojej myśli, bo on nie jest w danej chwili na ten rodzaj ćwiczeń gotowy, otwarty. Wtedy zmieniam scenariusz na bieżąco. Jest tyle możliwości na rozwój konia, naszych relacji, że naprawdę nie muszę upierać się przy jednym. A co jak koń zrobi mi krzywdę?

Parę razy się zdarzyło. Ostatni taki trochę straszny wypadek to miałam jak koń mnie przygniótł do ścianki boksu. Uczucie było okropne. Miałam wrażenie jakby oczy miały mi wyskoczyć z orbit a język spuchł i stanął kołkiem. Na szczęście trwało to chyba ułamki sekund. Przez kilka minut nie mogłam złapać oddechu i nic nie widziałam ale zorientowałam się, że potrafię nie panikować w takiej chwili i sama sobie zaimponowałam. Jakie inne pozytywy ze zdarzenia? Po pierwsze w sumie nic się nie stało, byłam trochę obolała na drugą i następne doby ale nic spektakularnego. Po drugie w danym dniu czułam się jakbym mogła dźwignąć cały świat. Śmiałam się, że przepchnął mi wszystkie żyły i jak miałam jakieś złogi to, to ciśnienie je oczyściło. Po trzecie przypomniałam sobie, że rutyna zabija i dobrze jest jej się nie poddawać. Po czwarte pozwoliło mi to na wgląd w siebie, zwolniłam.  Jakby mnie koń połamał albo zabił nie byłaby to jego wina tylko moja. Pracuję z końmi ponad 30 lat i bardzo dobrze znam zasady bezpieczeństwa, tylko ich nie zastosowałam. Jaki nasuwa się wniosek? W dużej mierze mam wpływ na to co mnie spotyka. Mam wpływ jak to odbiorę i jak długo będę trwała w tych emocjach. To zależy tylko ode mnie.

To dobra czy zła wiadomość?

Typ pogrubiany

Dobra, bo dobrze jest jak już wiem, że mam wpływ na moje życie, emocje, przygody i relacje. Dobrze jest zdać sobie sprawę, że naprawdę moje życie jest tylko w moich rękach. Wspaniale, że nie zawdzięczam tego nikomu nawet jak ktoś mi w czymś pomógł. Bo to za moją przyczyną ktoś zechciał mi pomóc. Po pierwsze prawdopodobnie zadbałam o tę relację. Po drugie ten ktoś uznał, że warto mi pomóc. To nie kto inny jak tylko ja sama wykreowałam taką historię, że ktoś wyciągnął do mnie rękę. Jeżeli nikt mi nie pomaga a idzie wszystko w dobrym kierunku, to też ja na to pracuję. Nic samo się nie zrobi. Nawet marzenia same się nie spełniają tylko trzeba je spełnić. To jak długo i mocno martwię się porażką, też zależy tylko ode mnie. Czy rozpamiętuję ją i poświęcam jej czas wracając ciągle do niej myślami. Czy może wyciągam wnioski, obieram inną strategię, jestem wdzięczna za naukę i pozwalam jej odejść w zapomnienie lub przynajmniej w emocjonalny niebyt.

Ten medal ma dwie strony. To może być również zła wiadomość, że to co mnie spotyka jest moją zasługą. Jak nagle zdajesz sobie sprawę, że to za Twoją przyczyną, to znaczy, że nie masz prawa szukać innych winnych. Nie masz prawa w nieskończoność obarczać za swoje niepowodzenia rodziców, współmałżonka, współpracowników, sytuacji w kraju i na świecie.

Od Ciebie zależy, jak zaangażujesz się w to co Ciebie spotyka. Zawsze zbierasz owoce i te gorzkie i te słodkie. Na każde trzeba zapracować, albo nic nie robieniem na gorzkie albo włożoną pracą na słodkie. Nawet jak spotyka Cię choroba somatyczna, psychiczna, alkoholowa, grypa jakakolwiek  - to od Ciebie zależy czy podejmiesz leczenie. Są osoby, którym jest dobrze w niepowodzeniu mimo, że narzekają. Zawsze jest łatwiej nic nie zmieniać, bo zmiany wymagają wyjścia ze strefy komfortu. Lepiej jest być w porażkach bo dobrze jest obwiniać za to wszystkich a nawet wszystkich świętych. Wtedy też można porozczulać się nad sobą. Można domagać się użalania nad sobą przez innych. Wtedy jest się w centrum uwagi.

Nawet gdy jesteś w najczarniejszej dupie są instytucje, fundacje, indywidualne osoby, które potrafią pomóc. Trzeba zrobić pierwszy krok do zmian. Ten krok trzeba zrobić samemu, nikt za nas tego nie uczyni. Dlaczego ludzie, którzy uważają, że świat im się zwalił na głowę nie lubią couczów? Bo oni nakazują wykonać pracę do zmian. Bo oni  jasno mówią, że my odpowiadamy za to co nas spotyka. Bo oni mówią, że jak jesteś w dole, to trzeba iść do lekarza, terapeuty i wykonać zadania, które postawią Cię na nogi. Niektórym jednak wygodniej się leży.

Dobra wiadomość - wszystko w Twoich rękach.

Zła wiadomość - wszystko w Twoich rękach.

kuc
kucyk

Argo Horse

ul. Łąkowa 23,
64-820 Szamocin,
woj. wielkopolskie, Polska

+48 503 555 336
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

NIP: 7661002867
REGON: 570222992

Pozostańmy w kontakcie

Obsługa klienta


InPost_PeyU

Copyright © 2022 by argohorse.pl | Wszelkie prawa zastrzeżone.