Co dziś zrobić na obiad? Pytanie, które przewija się codziennie w polskich domach. Zrobić obiad to pikuś ale wymyślać, żeby wszyscy zjedli to już gorzej. Raz na jakiś czas, to każdy wypali z propozycją ale tę decyzję trzeba podejmować codziennie. Jeżeli chodzi o moje gusta kulinarne to wymagająca nie jestem i doskonale wiem, co bym zjadła. Problem polega na tym, że posiłki powinny być zbilansowane i trafiać w gusta całej rodziny co jest nie lada wyzwaniem. A to tylko posiłek. Na co dzień borykamy się z wieloma dylematami i stajemy przed wyborem. Co kupić do jedzenia, ubrania. Jaki samochód, dom. Czy zmieniamy pracę, jeśli tak to na jaką? Ciągle musimy wybierać, a co jak nie potrafimy? Każdy z nas lubi scedować podjęcie decyzji (od czasu do czasu) na inną osobę. Nie zawsze ale czasami jest nam to na rękę. Dobrze jest mieć kogoś takiego, kto nas odciąży tą czynnością. Problem polega na tym, jak dzielimy życie z kimś kto decyzji podjąć nie potrafi. Nikt z nas nie chce mieszkać z osobą śliską i mdłą, nie mającą swojego zdania. Męczące jest jak każda decyzja zależy od jednej osoby. Żeby ta jedna nie musiała ciągle tego robić, druga musi mieć siłę przebicia i wiedzieć czego chce. I tu zaczynają się schody. Ciężko niektórym dogrzebać się do swoich potrzeb a co dopiero mówić o charyzmie, która tę potrzebę zrealizuje.
To jak to jest z tymi pantoflarzami? Niby kobieta rządzi bo facet niezdolny ale czy im to odpowiada? Zdaje się, że nie. Dla świętego spokoju ludzie tkwią w takich relacjach ale to raczej wegetacja niż kwitnący związek. Jednak i na to mamy wpływ. Jak ktoś chce, to zmieni relacje z dyktatorskich na partnerskie. Jeżeli kastracja decyzyjna trwa latami, to i nie zmieni się tego w tydzień ale zmienić się da. Wymaga pracy i konsekwencji ale jest to możliwe.
Brak "ikry" do podjęcia decyzji to jedno a umiejętność podjęcia decyzji to drugie. Czasami stoimy przed dylematem i nie wiemy, w którą stronę iść dalej. Mamy na to kilka fajnych metod. Ja np. stosuję metodę kwadratu S.R.Covey-a, który jest świetnym narzędziem zarządzania sobą w czasie i bardzo dużo mówi nam o podejmowaniu decyzji. Polega on na narysowaniu kwadratu, który z kolei dzielimy na cztery pola i podpisujemy je: pilne ważne, niepilne ważne a w drugim wierszu pilne nieważne i niepilne nieważne. W każde pole wypisujemy swoje sprawy, przy czym najmniej istotne pole to czwarte, gdzie znajdują się rzeczy nieważne i niepilne. Covey radzi by w pierwszej kolejności skupić się na polu drugim gdzie są sprawy ważne ale nie pilne. Uważa on, że to pole jest najbardziej istotne. Mając do dyspozycji odpowiedni czas, jesteśmy w stanie zrobić ważne rzeczy z należytą im starannością, co ma wpływ na wysoką jakość. Zwróćcie uwagę, że z reguły życiowe decyzje są właśnie w tym polu, są ważne ale nie pilne, dlatego warto zadać sobie pytanie: jakie są powody, dla których miałbym tego nie robić? Jak w dobrych badaniach naukowych dobrze jest próbować podważyć założenia, zważywszy na to, że często mają ładunek emocjonalny co nie pomaga.
I w taki sposób przeszliśmy do procesu, który był propagowany przez Św. Tomasza z Akwinu tzw. proces pięciu "P". Pierwsze "P" to przemyśl. Do oględzin sytuacji, w której jesteśmy, powinniśmy odłożyć emocje na bok. One działając nawykowo, na fundamencie nieadekwatnych do sytuacji mechanizmów obronnych mogą nas pchnąć do irracjonalnych czynów. Ładunek emocjonalny nie jest dobrym doradcą i dobrze jest mieć na to uważność. Co zrobić w takich chwilach? Zdystansować się do problemu, spróbować spojrzeć jak na problem kogoś innego, nie mój. To pozwoli nam odsiać emocje, które mają być motywatorem do wykonania działania a nie kapitanem podejmującym decyzje. Drugie "P" to pytaj. Najpierw pytamy siebie czy taka sytuacja miała już miejsce, być może mam już doświadczenie z podobnymi problemami i może warto z niego skorzystać sprawdzając jakie to skutki przyniosło w przeszłości. Bo jedyne co mamy z przeszłości wyciągać to lekcje i teraz jest ten moment, do którego sięgamy. Druga sprawa to pytamy ludzi, ekspertów, wszystkich tych których mamy pod ręką a mogą doradzić. Moim doradcą jest Marcin, z którym omawiamy większe czy mniejsze dylematy. Uważam, że ma niesamowite pokłady mądrości życiowej, z której często korzystam. Ważne jest by pamiętać, że wcale nie musimy tak robić jak słyszymy, my mamy tylko powiększyć perspektywę oglądu sytuacji.
Trzecie "P" to przewidujmy. Postarajmy się wyobrazić sobie jakie mogą być skutki podjęcia decyzji i czy jesteśmy na nie gotowy. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć ale jesteśmy w stanie na niektóre konsekwencje się przygotować. Wg Św. Tomasza z Akwinu czwarte "P" to przemódl - zapytaj Pana Boga. Ja osobiście przed snem pytam się mojej podświadomości i zazwyczaj już w nocy trafiam na jakieś rozwiązanie. Jakby głowa miała dostęp do ukrytych pokładów wiedzy z których korzysta w nocy. Podpieram to jeszcze medytacją. Mi się to sprawdza. Ostatnie, piąte "P" to poczekaj. To jest istotna sprawa by móc trzeźwo podejść do tematu, pozwalająca zdystansować się i odsiać emocje. Jak to mój szef powtarza "daj czas czasowi". I ok, czas to jest dobry doradca. To jest mój proces przed podjęciem decyzji.
Życzę Wam słusznych wyborów.