Trawa w oku...
Od kilku ładnych lat nie jem mięsa. Nie będę tu wnikać w powody mojej decyzji tylko chcę się skupić na odbiorze społecznym. Naprawdę często zdarza się, że jestem obiektem żartów wśród osób z którymi zdarza mi się zjadać czasami posiłki. Czy w pracy czy na wczasach spotykam się z takimi zwrotami w moim kierunku jak: trawożerca, sojowy wojownik, królik, ekoterrorystka a nawet inwalidka bądź, że stosuję zajęczą dietę. Słucham takich tekstów z pewnym politowaniem, nie wywierają na mnie większego wrażenia ale zaczęłam się zastanawiać czy na takie zjawisko mogę znaleźć psychologiczne wytłumaczenie. Po co ludzie się tak zachowują i co im to daje? Jak zwykle przyczyn możemy doszukiwać się na wielu płaszczyznach. Pierwsze co wpadło mi do głowy to brak zrozumienia lub dystans do odmienności. Wydaje mi się że, niektóre osoby mogą czuć się niekomfortowo, gdy ktoś ma inne wybory w życiu, które różnią się od ich własnych, zwłaszcza jeśli dotyczy to czegoś tak znaczącego jak dieta. W takich przypadkach żartowanie może być próbą „rozładowania” napięcia lub wyrażenia niezrozumienia. W ten sposób osoby te mogą próbować bagatelizować mój wybór lub dystansować się od niego. Być może jest to obrona przed zmianą normy społecznej. Dieta wegetariańska może być dla niektórych postrzegana jako forma krytyki ich stylu życia, nawet jeśli nie jest to moją intencją, bo nie jest. Nie krytykuję ani nie namawiam innych do przyjęcia mojej diety. Uważam, że do tego trzeba dojrzeć i nagabywanie może przynieść tylko odwrotny skutek. Bo nie krytyką a przykładem możemy zmienić świat.
Jeżeli ktoś czuje się poniżany przeze mnie tylko dlatego, że on je mięso a ja nie, to ta osoba może próbować bronić swojego sposobu odżywiania, żartując o mięsie, aby potwierdzić swoją własną tożsamość i decyzje. Proszę tylko pamiętać, że ja nie neguję i nie krytykuję mięsożerców, chociaż chciałabym dożyć czasów, kiedy nasze jedzenie nie będzie przynosiło cierpienia. Uważam jednak, że dopóki jest to prawem dozwolone nie wolno mi nikogo z tego powodu oceniać i poniżać. W niektórych grupach społecznych żartowanie z innych stylów życia lub odmiennych preferencji może być uznane za normę. Ja do pewnego momentu często spotykałam się z brakiem tolerancji na odmienne zachowania. Ludzie mogą nie zdawać sobie sprawy, że ich komentarze są odbierane jako złośliwe lub nieuprzejme, ponieważ przyzwyczaili się do tego typu żartów. Dlatego albo się tę grupę uwrażliwia albo zmienia. Mi nie sprawia przyjemności przebywanie w towarzystwie, w którym głównym trendem jest ogólne szyderstwo. Ostatnie co pomyślałam o dowcipach na temat mojego wyboru diety to, że jest to również forma mikroagresji zwłaszcza gdy żarty są ciągłe i złośliwe. Takie regularne, ironiczne uwagi, to może być forma wrogości wobec mojego wyboru. Tego typu zachowanie może wynikać z braku szacunku lub ukrytych negatywnych emocji, takich jak zazdrość, frustracja lub lęk przed odmiennością.
Ale to nie moja już bajka, nie moje niejedzenie mięsa wpływa na takie zachowanie tylko to jak dana osoba sobie z tym radzi bądź nie. To co dana osoba czuje z powodu mojego wyboru, co o tym myśli i co w związku z tym robi nie jest moją odpowiedzialnością. Ważne są jeszcze okoliczności tych złośliwości, występują one w grupach. Jak jestem z kimś sam na sam, to nie spotykam się z tego typu dowcipami. Czyli po raz kolejny siła grupy ma znaczenie. Skąd takie maniery zbiorowości? W grupie ludzie często próbują dostosować się do powszechnych norm, a gdy ktoś wybiera inną drogę, nawet jeśli to tylko preferencje żywieniowe, może budzić to w innych potrzebę komentowania. Czasem te komentarze są żartobliwe, aby uniknąć głębszej dyskusji lub konfrontacji, której osoby te mogą się obawiać. Niektórym się wydaje, że w grupach, zwłaszcza w pracy czy towarzystwie znajomych, żartowanie na temat odmienności bywa sposobem na podtrzymanie dobrego nastroju. Niektórzy mogą więc traktować moje bycie wegetarianką jako temat, na którym mogą budować humor. Niestety, często osoby te nie zdają sobie sprawy, że ich żarty mogą być odbierane jako złośliwe lub krzywdzące a już na pewno niepotrzebne. I chyba najpewniejsza przyczyna to brak wiedzy i stereotypy.
Są osoby, które żartują o mięsie w obecności wegetarian, ponieważ mają mylne przekonania na temat diety wegetariańskiej lub nie rozumieją jej motywacji. Ich żarty mogą być wynikiem nieświadomego uprzedzenia opartego na stereotypach dotyczących osób, które nie jedzą mięsa. Po mnie to spływa jak kto o mnie i moich wyborach się wypowiada ale wiem, że sformułowanie króliki jest dość lekceważące a ekoterroryści zbyt mocne. Słowo "terroryści" dodaje temu określeniu bardzo negatywny wydźwięk, jakby osoby dbające o ekologię lub zwierzęta były radykalne, agresywne i narzucały swoje poglądy innym w sposób siłowy lub moralizatorski. Nie mam takiego zamiaru, to jest mój wybór bo ja nie chcę być przyczyną cierpienia zwierząt, dzięki którym jestem w tym punkcie swojej drogi życiowej, w którym jestem. To dzięki nim zajęłam się pracą z ludźmi. Dzięki nim moje życie wygląda tak jak sobie za dzieciaka wymarzyłam. No i chyba nie wypada zjadać to co się kocha ;)