Przyjaźń z wariatką - zdrowsza relacja z samą sobą.
„Bądź sobą; wszyscy inni są już zajęci.” – Oscar Wilde. To krótkie, lecz niezwykle trafne zdanie przypomina mi o istotności akceptacji siebie. W dzisiejszym świecie, wypełnionym nieustannymi porównaniami i oczekiwaniami, umiejętność zaakceptowania samego siebie staje się nie tylko wyzwaniem, ale i niezbędnym krokiem do osiągnięcia szczęścia. A definicję szczęścia każdy z nas ma inną, ja uważam, że cokolwiek to jest to można się tego nauczyć, przy założeniu, że idziesz na przód, że jesteś w ruchu. A co oznacza akceptacja siebie? To proces, w którym uczymy się doceniać swoje wady i zalety. Oznacza to akceptację swojego wyglądu, emocji, wyborów oraz przeszłości. Nie chodzi tu o bezkrytyczne podejście do swoich działań, ale o zgodę na to, kim jesteśmy, bez dążenia do ideału narzucanego przez otoczenie. Ja miałam poczucie ciągłej niedoskonałości, wzrost za niski, biust za mały, wiedza niewystarczająca, aktywność fizyczna to nic w porównaniu do innych. I tu padło słowo klucz - w porównaniu. Ciągłe porównywanie do innych nie tyle doprowadzało do obniżenia nastroju bo aż tak chyba nie było, ale na bank oddalało mnie od umiejętności odpuszczania sobie. Wpadałam w pułapkę w której się zajeżdżałam a jak już odpuszczałam na odpoczynek to prokrastynowałam i wtedy pytałam się siebie: Co ze mną jest nie tak? Inni są bardziej zdeterminowani, konsekwentni. Czego mi brakuje, że nie potrafię wytrwać w postanowieniach. No i czepiałam się jednej sytuacji, nie bacząc na szereg innych doprowadzonych do końca, dobrze wykonanych. Nie miało to znaczenia.
To jak z komentarzami w social mediach, dostajesz 100 dobrych i jeden zły, to na którym się skupiasz? Który wierci Ci dziurę w głowie? No właśnie, ta ja tak mam. Aż przychodzi taki wiek, że w dupie masz opinię innych i koncentrujesz się na sobie. I ja tak też mam, ale dalej nie odpuszczam, tym razem wytłumaczenie jest inne. Nie odpuszczam dlatego, że jest to dla mnie ważne i guzik mnie obchodzi opinia innych. Coraz więcej projektów robię dla siebie, i co istotne bez ogłaszania tego w social mediach. Chociaż wiem, że żeby rozbudować swoją markę to powinnam krzyczeć "w internetach" o każdym ważnym zdarzeniu, osiągnięciu. Nie wiem jeszcze tylko czy na pewno tego potrzebuję. Czas pokaże, na razie wszystko kręci się bez nich a przynajmniej nie ze znaczącym ich udziałem, to może dobrze jest jak jest.
Wracając do akceptacji postanowiłam nad nią pracować, bo zaczęło to być już męczące. Na początek zdecydowałam poczuć swoje emocje. Nauczyć się je rozpoznawać, sprawdzać czy są adekwatne do sytuacji, czy są prawdziwe, czy czasami to nie ego kipi. Przyjęłam i przyjmuję je na klatę, wiem, że nie ma dobrych i złych, one są i coś mi mówią, nie ma co udawać, że tych niefajnych nie ma. Później obiecałam sobie, że się od siebie odpierdzielę. Już nie krytykuję siebie tak mocno i często, choć się jeszcze zdarza, za to coraz częściej zwracam się do siebie z życzliwością. I do głowy, która czasem boli, i do nóg co potrzebują odpoczynku i do brzucha co chce czekolady. Jednak bez przesady, staram się nie przeginać, jak mam ochotę na tabliczkę czekolady to jednak nie pozwalam sobie na tyle. Przyzwolenie na błędy dałam sobie już dawno, także ten temat mam przepracowany. Z wyznaczaniem osiągalnych celów też problemu nie ma. Zaczynam celebrować małe sukcesy, które przybliżają mnie do większych marzeń. Otaczam się wspierającymi ludźmi a dokładniej to rodzina wspiera mnie w moich kolejnych odpałach a reszta jak jest to jest ok, jak nie ma to też jest ok. No i psiapsi niezawodna choć daleko. Poza tym chcę się otaczać profesjonalistami w moich zajawkach a oni mnie motywują mimo chodem.
Staram się dbać o siebie psychicznie i fizycznie a to wzmacnia moje poczucie własnej wartości przybliżając do samoakceptacji. Co mi daje praca nad akceptacją siebie? Przede wszystkim pozwala na budowanie zdrowych relacji – zarówno z innymi, jak i z samą sobą. Wydaje mi się, że jestem bardziej otwarta na nowe doświadczenia i mniej podatna na stres związany z oczekiwaniami otoczenia. Ponadto, akceptacja siebie sprzyja mi w utrzymaniu lepszego nastroju. Zmniejsza negatywne emocje, bo mam więcej zrozumienia dla nich. Chyba dzięki niej staję się bardziej odporna na krytykę i potrafię łatwiej radzić sobie z przeciwnościami losu. Na pewno warto zainwestować czas w poznanie siebie i nauczenie się kochać, to kim jestem. Jak mówi Oscar Wilde, bądź sobą, bo nikt inny nie może odgrywać tej roli lepiej. Każdy z nas jest fajny i wielu porównuje się do innych, a co jak dopuścimy myśl, że inni porównują się do nas? Że są ludzie, zainspirowani nami? Że imponujemy komuś? Wszyscy jesteśmy podobni i gonimy za własnym ogonem. Ja chćę być taka jak Ty a Ty taka jak ja. Jak do tego doszłam, to zmotywowało mnie do pracy nad sobą w lepszej równowadze. Ale nie odpuszczam w osiągnięciu coraz to nowych celów, bo mnie to cieszy.