W związku z tym, że pracuję w bardzo wielu miejscach mogę bez ogródek napisać, że w jednym z nich zauważyłam pewne zjawisko obrażania się. Osoby postronne nie zorientują się o jakie miejsce chodzi bo jest ich naprawdę masa. Z wieloma ośrodkami współpracuję tylko chwilowo, na momencik, zrobię swoje i spadam, dlatego ciężko będzie rozeznać o który chodzi. Nie ważny jest ośrodek, tylko ludzie. Obrażanie się dotyczy chyba każdego z nas, jeżeli nie my się obrażamy lub obrażaliśmy, to na pewno nas, to kiedyś lub teraz dotknęło czy dotyka. Jak byliśmy dziećmi to, to zjawisko było bardzo bolesne bo czuliśmy się nieakceptowani czy odrzuceni. Nie mieliśmy jeszcze narzędzi by sobie z tym dobrze radzić. Ale jako dorośli? Co to ma na celu? No i przycupnęłam nad tematem. Najpierw skoncentrowałam się na obserwacji jak to wygląda. Otóż osoba wchodząc do pomieszczenia albo się nie wita albo wita się tzw. "mimo chodem", nie nawiązując kontaktu wzrokowego ani się nie zatrzymując. Przebiega z pomieszczenia do pomieszczenia ignorując osoby, a dokładniej mówiąc mnie i osoby przy mnie (które są przypadkowymi odbiorcami tzw. focha). Odkąd zajęłam się psychologią (a można to liczyć już w latach - niesamowite jak ten czas leci) wiele spraw mnie nie porusza, bo nie mam czasu brać ich do siebie. Jestem w roli obserwatora mimo, że pewne działania mogą być skierowane we mnie.
Trochę tak jak wtedy gdy auto mnie zgarnęło ze skrzyżowania jak jechałam motorem (jest o tym osobny artykuł na blogu). Obserwuję zachowania ludzi i rozkminiam, co im to daje, z czego się może brać, jakich kompetencji nie mają na ten moment i co sprawia że dany stan mija i po jakim czasie. Nie żebym ja miała wszystkie kompetencje i umiejętności radzenia sobie z sobą i wszelkimi sytuacjami ale jak powszechnie wiadomo u kogoś widzi się więcej. Do siebie już nie biorę tak drastycznie powyższych zdarzeń, bo koncentruję się na zupełnie czymś innym i to jest chyba dobre, bo mniej boli. No i w taki sposób udowodniłam sobie, że mam wpływ na to, co i jak czuję. Przytulam się do rzeczy, które na dany moment są dla mnie atrakcyjniejsze. Czyli w tej chwili obserwacja ludzi mnie tak pochłonęła, że cała reszta jest nieistotna. Wracając do obrażania się, to jest to zjawisko powszechne w codziennych relacjach międzyludzkich. Może wydawać się błahym zachowaniem, ale w rzeczywistości niesie za sobą głębokie emocje i komunikaty. Jest to reakcja, która często ujawnia złożoność naszych potrzeb emocjonalnych, a jej konsekwencje mogą wykraczać daleko poza powierzchowne napięcia. Z perspektywy psychologicznej obrażanie się nie jest tylko chwilową manifestacją złości lub niezadowolenia, lecz stanowi formę komunikacji, która mówi o naszych nieuświadomionych lękach, potrzebach i oczekiwaniach. Po raz kolejny dochodzimy do wniosku, że oczekiwania nam nie służą.
Co próbujemy załatwić poprzez takie zachowanie? Obrażanie się można zrozumieć jako sposób regulacji emocji i kontrolowania sytuacji. Zamiast bezpośredniej konfrontacji czy wyrażenia swojego niezadowolenia wprost, osoba obrażająca się wybiera pasywną formę komunikacji, która ma na celu wywołanie określonych reakcji u innych. Najlepiej, żeby osoby, które są ofiarami takiej reakcji domyśliły się co jest nie tak, w jaki sposób mają się zachować i co dalej z tym zrobić. Średnio możliwe bo nikt w myślach nie czyta, chyba. Najczęściej za takim zachowaniem kryje się kilka głównych motywacji jak zwrócenie na siebie uwagi. Poprzez swoje milczenie lub wycofanie, dają sygnał, że coś jest nie tak, oczekując, że druga strona to zauważy i zareaguje. Może to być pragnienie potwierdzenia, że druga osoba dba o ich uczucia i jest gotowa naprawić relację. A wszystko to w sferze domysłów. Obrażanie się może być również formą subtelnej manipulacji, mającej na celu kontrolowanie zachowań innych. Osoba obrażająca się stara się w ten sposób uzyskać przewagę emocjonalną, by partner lub przyjaciel czuli się winni i podejmowali działania naprawcze. Zamiast otwarcie wyrazić swoje emocje, osoba obrażająca się unika bezpośredniego konfliktu. To może wynikać z lęku przed odrzuceniem, niechęci do kłótni lub braku umiejętności asertywnej komunikacji. Często ten mechanizm prowadzi do dalszego nagromadzenia frustracji.
W wielu przypadkach obrażanie się wynika z poczucia bycia niedocenionym lub zignorowanym. Osoba, która czuje się zraniona, może obrażać się, by ukazać swoje cierpienie, jednocześnie chroniąc swoje ego przed dalszymi atakami. No i ok, wiem co ma na celu obrażanie się, a jak ma się przy tym zachować druga strona? Zadbać o siebie, zachować spokój i nie reagować impulsywnie. Okazać zrozumienie, bo przecież każdemu z nas zdarza się nie radzić sobie lub radzić nieumiejętnie z własnymi emocjami. Jeżeli nie jest to związek partnerski, robić swoje, dać czas osobie obrażającej się, to ona musi ochłonąć i przemyśleć swoje zachowanie, to ją obciąża emocjonalnie. My nie musimy wchodzić w ten stan. Nie jesteśmy odpowiedzialni za uczucia i reakcje innych osób. Jeżeli one nas nie poinformują o swoich wrażeniach, to my nie musimy się domyślać. Jeżeli jest to w związku, to znacie się już prawdopodobnie jak łyse konie i wiecie co Wam taki stan robi. Wiecie też czy chcecie to zmienić i nad tym pracować. Jeżeli tak jak u mnie jest to sytuacja poza domem i to w miejscu gdzie nie spędza się dużo czasu, nie koniecznie musimy coś z tym robić jeżeli nie jest to dla nas obciążające. Mi osobiście to nie przeszkadza, a dostarczanie nowych obserwacji pozwala zdystansować się do osób, które się "fochają". Co innego byłoby gdybym postrzegała to jako problem, wtedy trzeba działać.